Początek…
Kiedy na świecie pojawia się dziecko, wielu z nas dopada popłoch – że tak bez instrukcji obsługi. Bez kodów pozwalających obejść trudne momenty. Oczywiście dr. Google pomoże we wszystkim, tylko czasami rady przeczą jedna drugiej, i trudno ocenić siłę autorytetów stojących za nimi. Im więcej czytamy, im więcej słuchamy tym niekoniecznie więcej wiemy. Początkowo można obchodzić się z tym statystycznie: więcej osób doradza spacery przy minus 10 stopni Celsjusza więc w drogę. Ulga. Ale każdy kolejny etap jest trudniejszy. Karny jeżyk powinien stać się domowym pupilem? Można czy nie można spokojnie przyglądać się histerii dziecka w sklepie, kiedy krzycząc wije się w pozycji horyzontalnej i liże brudną podłogę? Co robić kiedy nasze dziecko pogryzło dziecko sąsiada? A to dopiero początek żmudnej drogi. A krytyczne oko społeczeństwa czuwa i bacznie nas obserwuje.
Idealna matka
Od kilku lat przekonuję innych ale też siebie , ze nie warto być idealnym rodzicem. Choć muszę ze wstydem przyznać że na początku miałam nadzieję taka idealną matką się stać. Miałam chęci, miałam wiedzę, miałam wizję. Zabrakło mi jednak sił i czasu. Kiedy próbowałam nadgonić z czasem (karząc się za to że nie poświęcam większej jego ilości dzieciom) nagle traciłam motywację i kreatywność. Kiedy uznałam że mniej czasu ale za to lepiej zorganizowanego będzie rozwiązaniem, wtedy zwyczajnie dopadał mnie brak sił fizycznych.
Teoretycznie wiem, że kluczem jest równowaga. Dawać innym, ale nie zapomnieć o sobie. Dbać o dzieci, o siebie , o związek (to błędne koło bo okazuje się że brak dbałości o związek jest zaniedbaniem dzieci, które przecież to obserwują i naśladują). Koło toczy się naprawdę szybko, więc trzeba mieć refleks i pilnować by wszystkim po równo. To znaczy wg potrzeb, ale żeby wszyscy myśleli, że po równo.
Człowiek pędzi , człowiek się miota , biczuje za nawet nieszkodliwe błędy. Bo jak to tak się mylić. Zejść z obranego kursu. Łatwo wpaść w pułapkę poczucia winy. Bo to jest nieodzowna konsekwencja chęci bycia idealnym rodzicem.
Wystarczająco dobrzy
Termin wystarczająco dobrej matki , zaczerpniętej od Winicotta , ewoluował w termin wystarczająco dobrego rodzica, poszerzając po drodze swe znaczenie. W skrócie, nie trzeba być idealnym rodzicem, by dobrze pełnić swą rodzicielską funkcję. Trzeba natomiast towarzyszyć dziecku w jego drodze do dorosłości , pomagać mu odkryć i zrozumieć świat .
Każdy z nas jest inny. Mamy genetyczny fundament temperamentu i zdolności poznawczych, który nadbudowujemy potem tymi cegiełkami, które funduje nam życie. Różne są dzieci i różne są ich potrzeby. Różni są tez ich rodzice. Dlatego, nie ma złotej recepty na bycie super rodzicem. Przykładowo : jedni są żywi, nie usiedzą w miejscu, ciągle robią coś i pędzą gdzieś, innym do szczęścia potrzebna jest stałość, bezpieczna przystań i znajome otoczenie (bywa że i rodzic i dziecko różnią się pod tym względem). Jak w każdej relacji potrzebna jest chęć zrozumienia perspektywy drugiej strony, zobaczenia jej potrzeb i otwartość na kompromisy.
A po drodze będą zdarzać się błędy. Całe mnóstwo błędów. Pora zaakceptować fakt, że błędy stanowią część tego co czyni nas dobrymi rodzicami. Nasza porażka (o ile jesteśmy w stanie się do niej przyznać, co jest także bardzo ważne) pozwoli dzieciom dostrzec, że nie żyją w idealnym świecie. Że życie niesie rozczarowania i trzeba nauczyć się z nimi żyć. Że złe emocje, które temu towarzyszą da się przetrwać. Że nie są centrum wszechświata i inni ludzie również mają swoje potrzeby.
Nie możemy zapomnieć o jednym – że musimy bezwarunkowo kochać swoje dzieci. Dbać o nie , wyciskać z siebie pokłady cierpliwości , dokładać wysiłków by żyło im się dobrze i szczęśliwie, troszczyć i tulić (dosłownie ściskać i całować co dzień). I jeśli zdarzy się że zawiedziemy dzieci bądź siebie, przeprosimy, wybaczymy i spróbujemy jeszcze raz.
„Dajcie dzieciom miłość, o wiele więcej miłości, a wtedy dobre maniery same się pojawią” Astrid Lindgren
W związku nadchodzącym nowym rokiem szkolnym życzę Nam wszystkim dużo sił, samozaparcia, dużo wyrozumiałości dla naszych pociech i nas samych.
Anna Papasz-Siemieniuk – lekarz psychiatra, psycholog, mama trójki ancymonów